Jakiś czas temu dobiegło mnie miałczenie Tusi z dużego pokoju. Patrzę, a ona siedzi na lodówce i takim błagalnym wzrokiem patrzy na mnie: zdejmij mnie stąd, bo sama jeszcze nie umiem (taką akcję już kiedyś mieliśmy, tyle że w środku nocy :))
Wziąłem ją na ręce, zdjąłem z lodówki i postawiłem na podłodze. Zadowolona pobiegła gdzieś łobuzować. Nie minęło 5 minut, a ta znowu miałczy. Patrzę na lodówkę, a stamtąd Tuśka na mnie spogląda: to to to nie ja, to ona, tak, to ta lodówka mnie tu wciągnęła.
Wziąłem ją na ręce, zdjąłem z lodówki i postawiłem na podłodze. Zadowolona pobiegła gdzieś łobuzować. Nie minęło 5 minut, a ta znowu miałczy. Patrzę na lodówkę, a stamtąd Tuśka na mnie spogląda: to to to nie ja, to ona, tak, to ta lodówka mnie tu wciągnęła.